środa, 16 września 2015

Więcej niż pasja...

Dziś trochę o jednym z najlepszych, moim zdaniem, sportów drużynowych. Tak jak jest w tytule, jest on dla mnie więcej niż tylko pasją. To w pewnym sensie już jakaś część mnie. :) Pewnie zastanawiasz się czemu tak znikąd wyskoczyłam z tym postem? Jeśli interesujesz się siatkówką to pewnie wiesz co wydarzyło się równo 10 lat temu. Zapraszam, i tych co wiedzą i tych co nie, do czytania dalej. :)



Moje początki z siatkówką...
W taką prawdziwą siatkówkę zaczęłam grać w gimnazjum, w podstawówce nasza "siatkówka" w niczym nie przypominała siatkówki. ;) Od pierwszych chwil zauroczyłam się  tym sportem. W gimnazjum mój wuefista organizował "Między klasowe rozgrywki w piłkę siatkową dziewcząt". Trwały one około 3 miesięcy. Zwalnianie się z lekcji, żeby zagrać mecz - no super było. :)
Od pierwszej klasy stawałyśmy na podium. Na początku zdobyłyśmy trzecie miejsce. Jak na początek było super. Jeszcze się nie zdążyłyśmy dobrze zgrać, a tu taka niespodzianka. :) W drugiej klasie było jeszcze lepiej - drugie miejsce było nasze. :D Zaczęłyśmy żartować, że do kolekcji brakuje nam tylko pierwszego miejsca. No i tak się stało. :) W trzeciej klasie pokonując ciężką drogę doszłyśmy do finału. Najważniejszy mecz rozegrałyśmy w ferie. Cała nasz drużyna stawiła się w wyznaczonym dniu na hali sportowej naszego gimnazjum. Emocje były nie do opisania. No i się zaczęło: pierwszy gwizdek, pierwsza piłka, i tak się jakoś stało, że doszło do tie breaka (chyba dobrze napisałam ;)). Trzeba było zachować zimną krew i brnąć po zwycięstwo, które było na wyciągnięcie ręki. I tak wyszło, nawet nie wiem jak, że po ciężkiej walce zdobyłyśmy Mistrzostwo Szkoły!! Nasze żarty przerodziły się w rzeczywistość. :D
Nigdy nie miałam możliwości pokazania swojej gry (czasem lepszej, czasem gorszej ;)) gdzieś poza szkolnymi murami. Jest to takie moje malutkie marzenie, na którego realizację zostało mi już nie wiele czasu. :)


"Do bloku skoczył najwyżej jak mógł..." 
"... a za ręce złapał go sam Bóg". 10 lat temu, czyli 16 września 2005 roku na autostradzie A2 w
Austrii w wypadku samochodowym zginął Arkadiusz Gołaś - polski siatkarz, olimpijczyk, reprezentant Polski.


eurosport.onet.pl

Jako siedmioletnia dziewczynka nie wiedziałam kto to Arkadiusz Gołaś. Gdy zaczęłam się interesować siatkówką natrafiłam na artykuł o tym wybitnym siatkarzu. Nie ciekawa sprawa. :( Czytając coraz więcej na jego temat dowiedziałam się, że urodził się w Przasnyszu (ok. 25 km od mojego miejsca zamieszkania), a wychowywał się w Ostrołęce (ok. 40 km od mojego miejsca zamieszkania). Znalazłabym pewnie w mojej okolicy, miejscowości kilka osób, które znały go osobiście i wiedzą jak wspaniałym był człowiekiem. Arek jest z pewnością autorytetem nie tylko dla siatkarskiej młodzieży. Walczył zawsze o swoje marzenia, nie poddawał się w chwilach zwątpienia. Mam nadzieję, że w moim regionie i nie tylko będzie więcej tak wspaniałych ludzi i siatkarzy jak on.

Arku, spoczywaj w pokoju... [*]


Na dziś to tyle. :) Trochę o Arku Gołasiu i mojej "siatkarskiej historii". Myślę, że nie zanudziłam Cię i dobrnęłaś/dobrnąłeś do końca. :D


A jaki jest Twój ulubiony sport drużynowy? Czekam na odpowiedzi w komentarzach, które baaardzo motywują do dalszego pisania. :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz